KREDYT ... Buuuu.... :(
Nie od dzis wiadomo, ze BANKI to najwieksze zlodziejskie instytucje...
Czas ponarzekac. Jak tak sobie czytam wasze blogi to az sie serce kraja, ze u nas tak pod gorke. Zalatwienie pozwolenia na budowe to maly pikus w porownaniu z kredycikiem szanownego BANKU. I tu mam pytanine do osob, ktore tak jak i my zalatwiaja wszystko na odleglosc i ktorzy tak jak my, brali kredyt w Polsce przy zagranicznych zarobkach. Instytucje bankowe zdaja sie nas troche inaczej traktowac. Na poczatku rozmow wszystko szlo gladko, wygladalo jak w bajeczce a tu nagle w polowie miesiaca BUM! dostajesz super informacja po glowie, ze NAGLE w ciagu miesiaca masz skolowac np 70 tys wkladu wlasnego... O czym wczesniej w zasadzie mowy nie bylo... Bo przeciez zakreci sie z rzeczoznawca, bo przeciez wartosc dzialki, bo przeciez to, bo przeciez tamto. A tu SURPRISE. Mam wrazenie, ze w tych wszystkich instytucjach siedza albo sami niedouczeni albo roztrzepani, ktorzy sami do konca nie wiedza jak to funkcjonuje lub tez rozmawiaja z Toba ( laikiem) jak z jakims Profi po czym wychodzisz bardziej glupi niz przyszedles.
Czy tez meiliscie takie niespodzianki? czy u was wszystko szlo gladko?
Dodam, ze pierwszy atak robimy na Raiffeisen (mysle, ze za 2 tyg bedziemy miec odpowiedz), potem chyba Deutsche Bank. Co do Raiffeisen mam cos zle przeczucia po opiniach, ktorych sie naczytalismy.
Tak sie w ogole zastanawiam czy nie lepiej postawic najpierw np fundamenty z wlasnych pieniedzy i pociagnac wszystto najdalej jak sie da i dopiero potem atakowac banki. Bo przeciez jak sie zrobi poczatek samemu to rzeczoznawca powinien to wycenic na wiecej niz w rzeczywistosci wydalismy. Czy ktos tak robil?