po tym jak zalalismy chudziaka przyszedl czas na "zalanie sie"
W koncu wykonawca postaral sie i zawiesil nam piekna wieche, a to oznaczalo tylko jedno... Impreze! :) podobno chlopaki juz od kilku tygodni przebakiwali o tym fakcie (cobysmy przypadkiem nie zapomnieli!), ale jako, ze nie bylismy na miejscu musieli sobie poczekac kilka tygodni. I wiecha wypadla po ofoliowaniu dachu a nie, jak tradycja mowi, po wbiciu ostatniego gwozdzia w wiezbe
Do tego faktu przygotowalismy sie bardzo nalezycie (przynajmniej mi sie tak wydaje). W czwartek dokonalismy zakupow chyba wiekszych jeszcze niz na Wigilie a w tym czasie tata (znow tata!
co bysmy bez niego zrobili...) wykonal stolarskie dzielo sztuki - zbil piekny stol na potrzebe biesiady z palet pozostalych po Ytongach . Krzesla byly rownie "krolewskie" i pasujace do okazji- powstaly z bloczkow i dech :) Jak patrzylam na pusty jeszcze stol przychodzil mi na mysl obraz z 12 Apostolami :) nie chce tu nikogo obrazic, bron Boze, ale poprostu jakis taki olbrzymi mi sie wydawal :)
W tym miejscu naleza sie uklony rowniez dla kochanej mamci, ktora pojechala z nami na zakupy i pomogla w wyborze garmazeryjnym i nie tylko. A potem ugotowala pelen gar przepysznego bigosu !!!
Zajadali sie nim, ze hoho! Byly tez do tego kielbaski na goraco, kaszanki z grila, ogoreczki, papryczki, salateczki do przekaski. Poczatkowo zaproszonych zostalo 8 robotnikow, w tym wykonawca szef, oraz nasi znajomi przyjaciele (2 pary). W miedzyczasie dojechal jednak rowniez kierownik budowy, oraz w trakcie imprezy pojawil sie niespodziewanie wlasciciel tych hektarow ziemi, od ktorego kupilismy nasza dzialke. W sumie zebrala sie niezla gromadka, bo 18 osob, a w miedzyczasie dojezdzali jeszcze kierowcy, ktorzy rozwozili cala ta ekipe. I bylo wesolo :) Po 2 godzinach nikomu juz nawet komary nie przeszkadzaly, ale mimo wszystko rozpalilismy super ognicho, ktore dawalo przemila atmosfere. A po 3 godzinach zaserwowalismy rowniez placki ziemniaczane z grila, ktore mielismy dzieki uprzejmosci Beatki (znajomej zaproszonej do wspolnego swietowania i ktora przywiozla ich pelen gar) i nie moglismy wyjsc z podziwu gdy Panowie robotnicy nie potrafili juz dojsc do tego, ze to placki tylko zachwalali PRZEPYSZNE SCHABOWE!
hihihiih.
Skonczylo sie tak, ze wszyscy Panowie wyszli (czyt. zostali wyniesieni) na czterech lapach, ale zadowoleni po uszy :)))
Wiecha udala sie, polecam bardzo!
Foto relacja: