Sie dzialo ! SOBOTA
Wrocilismy do was i do naszego blogowiska! i mamy tyle do zrelacjonowania, ze nie wiem od czego zaczac... . Strasznie duzo sie wydarzylo przez ten tydzien (nawet jesli pomiedzy wypadly swieta) . Od soboty bylismy prawie przez caly tydzien na dzialeczce i dzialalismy :))) a jak nie my to pracownicy :)))
Tak szczerze powiedziawszy to jeszcze nie ogarnelam wszystkich zdjec, musze sie skupic temat po temacie na relacji. A czasu jak brak bylo tak brak nadal... :((( dlatego tak sobie pomyslalam, zeby dawkowac dawke emocji i codziennie postaram sie wrzucic opis z kolejnego dnia oraz wrzucic zdjatka z postepow :)))
Ale zacznijmy od poczatku. Opisze najpierw to, co juz zastalismy przyjezdzajac na budowe. A potem bede relacjonowac "na zywo", ale z malym Fleshbackiem .
Przyjechalismy o 2 w nocy z pt-sob. Po przespanych az 3-4 godzinach wstalismy pelni werwy do roboty i glodni widoku naszych nowych posadzek!!! ale niestety, zycie to nie bajka- tata od samego rana wylal nam kubel zimnej wody na glowe i ugasil nasz poploch. Okazalo sie, ze posadzkarze wykonali swoja robote w piatek i zabronili wchodzic na posadzki az do niedzieli!!!! BUUUUUUU!!! pozostalo nam niesmialo zagladac przez okna i framugi drzwi zeby zobaczyc jak to wszystko wyglada. Myslalam, ze jajko zniose!!!! no ale po raz kolejny: budowa uczy cierpliwosci.
No wiec, nie majac nic lepszego do roboty, ja z mama pojechalysmy do miasta zeby sie rozejrzec za przyszlymi plytkami do lazienki dolnej i zlecic wizualizacje. Potem ogladalysmy jeszcze inne rzeczy i tak nam zeszlo pol dnia. Tata w tym czasie pojechal w drugim kierunku, do innego miasta, ale po co? o tym za chwilunie. A Jacek, chcial czy nie chcial, musial zostac na budowie i pilnowac styropianu oraz pieskow. No i w przyplywie energii zrobil porzadek wokol calego obejscia!!! Kilka godzin przekladal deski, pustaki, segregowal i pieknie je poukladal!
Bylo tak (przed samym tarasem):
a jest tak ( miedzy Bogiem a prawda leza one teraz u sasiada w ogrodku, hahaha):
Wizualizacje lazienki dolnej tez juz mamy. Zrobili nam 2 kolekcje- Opoczno i Paradyz. Ale o tym kiedy indziej.
Teraz przechodze do tego, na co tyle czekalismy!!! POSADZKI!!!! Moze nie bedzie zbyt przejrzyscie, bo zanim zdazylam zrobic zdjecia nasze chlopaki powrzucali juz gdzie niegdzie styropian...
Ale chociaz cos:
Tak sie zaczynalo, jeden Pan Wesoly stal przed domem przy gorze piachu i cementu i ladowal go do tego duzego "potwora" . Dwoch pozostalych Panow Posadzkowych bylo w srodku i probowalo poskromic miotajacego weza, ktory sypal na prawo i lewo przyszla posadzka :))) Potem rownali, gladzli, dopieszczali,,, A z reszta zobaczcie sami :)
A najbardziej rozbawilo mnie fachowe obuwie jednego z Panow (najlzejszego z nich wszystkich), ktory jako jedyny potem mial dostep do posadzek i pieknie je "szlifowal"
A oto efekt koncowy:
Miedzy kazdym pomieszczeniem zrobiona jest szpareczka, tzw dylatacja, czyli miejsce pozwalajace posadzce na rozprezanie sie bez robienia krzywdy na calosci :)
Gruba bestia wyszla! przy czym zaznaczam, ze na poddaszu polozony jest na podlodze styropian 3 cm.
I na koniec garaz z niespodzianka!!! otoz tata pojechal w sobote z samego rana do pewnego znanego w lubuskim zakladu produkcyjnego (produkcja rowerow), w ktorym raz na rok robia 2 dni drzwi otwartych i robia wysprzedaz towaru! Udalo mu sie zakupic dla siebie i mamy za super cene 2 rowerki, na ktorych, dzieki zyczliwosci rodzicow, bedziemy i my smigac po calej wiosce, lasach, rano po bulki do sklepu i nie tylko :)))