O rany, tyle rzeczy sie wydarzylo podczas tego tygodnia, ze naprawde nie wiadomo od czego zaczac. Moze zdjecia tego wszystkiego nie oddadza, ale uwierzcie- wykonczeniowka to taki etap, przy ktorym sie robi i sie roooobi i sie rooooooooobi i efektow nie widac. Albo marne.
Mury stawiali w ciagu tygodnia i z kazdym dniem bylo widac roznice.A tu? szpachlujesz i szlifujesz i jak juz sie geba cieszy, ze zrobione to znajdujesz znowu dziurki, niedociagniecia i trzeba od nowa szpachlowac, szlifowac… tysiac razy poprawiac. Ech, no ale co zrobic, przeciez czlowiek robi to dla siebie, nie? I chocby nie wiem jaki fachowiec przyszedl do gladzenia to i tak zawsze sie cos po nim znajdzie…
Przez ten tydzien staralismy sie ze szpachlowaniem, szlifowaniem, poprawianiem i ogolnie dopieszczaniem jak moglismy, ale po kilku dniach zrozumialam, ze nie da sie wszystkiego zrobic na 100%. Perfekcjonizm w tych sprawach poprostu nie istnieje. Zawsze cos wylezie, beda jakies mankamenty. I dlatego tez stwierdzilismy, ze chyba nie nalezy sie az tak tym przejmowac, ze przeciez tych paru dziureczek lub rysek na scianie za tydzien juz nie bedziemy zauwazac… I ze w zasadzie nikt poza nami tez ich nie zauwazy…
No, ale staralismy sie dac z siebie wszystko.
Efekty sa takie, ze prawie cale poddasze jest juz w 90% gotowe i przygotowane pod kladzenie paneli!
3 dni siedzielismy ze szpachla i papierem sciernym w sypialni, potem po 2 dni w kazdym z malych pokoikow na gorze.
A jak juz wszystko nabralo juz prawie ostatecznej formy to zabralismy sie za malowanko!!! czyli to, co tygryski lubia najbardziej
Tak sie prezentuja pokoje na poddaszu po przejechaniu pedzlami :
Sypialnia - ciemny oliwkowy
Pokoik maly 1 - dojrzala morela
Pokoik maly 2 - Cytrynka Jakastam (tu pomalowana narazie jedna sciana)
Rzut z przedpokoju
A oto nasza garderoba- rowniez zaszpachlowana i wyszlifowana, pomalowana na kolor bialy. Jedynie jedna mala scianka mnie denerwuje, bo ciezko bylo doszlifowac jedna warstwe, ale na ta scianke rzuce sobie tapete
Tak poza tym zjezdzilysmy z mama pol Gorzowa w poszukiwaniu plytki klinkierowej na parapety zewnetrzne... Musialy byc:
1) w odpowiednim konkretnym kolorze pod kolor dachowki
2) z rowkiem pod klinkierem, ktory ma sluzyc skapywaniu deszczu dokladnie w tym miejscu i nie pozwala kroplom dotrzec spodem parapetu az po tynk
Jakiez nasze zdziwienie bylo gdy dotarwszy do pierwszego wielkiego, znanego marketu budowlanego na C. okazalo sie, ze, owszem, maja takie plytki, w roznych rozmiarach, ale.... tylko po 5-10 sztuk na magazynie!!!! hahahaha. myslalam, ze to jakis zart. A czas oczekiwani ana zamowienie to 2 tyg. LUDZIE!!!! 2 tyg??? przeciez ja je potrzebuje na wczoraj!
No nic, zebralysmy sie i pojechalysmy do nastepnych marketow, m.in. do tego na O. I co nas tam czekalo???? 8 plytek na stanie!!!! ponownie smiech do rozpuku.
Na szczescie trafilysmy na milego Pana, ktory , widzac, ze potrzebujemy plytek na sicher, postanowil naciagnac etyke pracownicza i zdradzil nam gdzie mamy jechac... Okazalo sie, ze w Gorzowie jest taka mala firma, specjalizujaca sie tylko w klinkierze i bruku... Ile oni tego tam mieli! gdy zapytalam o plytke klinkierowa Pan zaczal sie smiac i zaprowadzil nas do pomieszczenia, w ktorym byly rozne rodzaje tylko plytek. Az zawirowalo w glowie od wyboru. Gdy juz jednak wybralysmy dana plytke (tak tak, odpowiedni kolo i z rowkiem) to bylam swiecie przekonana, ze ich tyle nie bedzie mial (potrzebowalysmy ok 110 sztuk), bo przeciez nie moze isc tak gladko.... A tu nagle totalna surprise, bo Pan po sprawdzeniu wrocil z informacja, ze ma ich na stanie ostatnie.... 1645 sztuk
W taki oto sposob, po 7h poszukiwan w jednym miescie stalismy sie posiadaczami takiej oto plytki klinkierowej na parapety zewn: