haha! jednak warto walczyc o swoje!
i nie zawsze byc milym i uprzejmym! czasem tylko taka metoda "op... na maxa" pomaga!
Pan Kominkowy po wczorajszym opierdzielku chyba cala noc nie spal, bo na sam koniec rozmowy telefonicznej az czulam, ze siedzial z podkulonym ogonem!!!
A dzis? zadzwonil do taty, ze jest juz w drodze!!! jednak udalo sie przyjechac? a niby dzis mial wyjezdzac do Szwecji! nie wiem jak to zrobil, ale przyjechal (specjalnie z Gorzowa) z ponoc najlepszym swoim czlowiekiem, zeby jeszcze raz dogadac co i jak i ....
kominek zaczyna sie robic od poniedzialku!!!! HIUHIUHIU !!! jupi Jupi!!!
tata mowil, ze jak przyjechal to byl totalnie skruszony, bo nie wiedzial co go czeka... Ale akurat tata darowal sobie slownego Ping-Ponga, tym bardziej, ze to ja mu nawkladalam wczoraj przez ten telefon... Najwazniesze, ze sie skonczylo dobrze! tzn- mam nadzieje, ze sie skonczy dobrze, bo do poniedzialku to jeszcze szmat czasu!!! a jak mowi moj tatko: "mow, ze masz, jak masz dopiero w kieszeni" Ta kieszen to oczywiscie przenosnia. Bede sie cieszyc dopiero na maxa jak juz kominek bedzie stal i hulal :)))
A wam wszystkim dziekuje za slowa pociechy i za trzymanie kciukow!!!! CMOK