Akcja ALARM, czyli
"Bezpieczny" ? czy tez moze "ubezwlasnowalniajacy"?
Odkad przyszli Panowie experci i zainstalowali caly system alarmowy mam wrazenie, ze czlowiek stal sie niewolnikiem we wlasnym domu… 1 min na wejscie, 20 sek na wyjscie, stres by nie zapomniec kodu, zakup nocnika do sypialni, bo przeciez jak sie wyjdzie w nocy siusiu to sie syrena zalaczy… (No chyba, ze sie podzieli dom na strefy, ale wowczas jaki ma sens alarm skoro tylko polowa domu jest zazbrojona?).
I do tego dochodzi jeszcze jeden, mniej zindentyfikowany stres, ale o tym za chwilke .
Najpierw relacja z montazu. Panowie przyjechali w srode podczas naszego tygodniowego urlopu. Jako, ze mielismy juz wczesniej rozprowadzone kable, zapowiedzieli, ze nie potrwa to dlugo- max 2-3h… No, zeszlo im ze 4h. Najstarszy Pan Alarmowiec zakladal czujki (do czasu gladzi i malowania narazie prowizorycznie podwieszone) - w zasadzie w kazdym pomieszczeniu.
Potem zawieszal manipulatory
Cala centralka :)
Pod wieczor Panowie z laptopem zaprogramowali wszystko tak, jak Boza przykazala.
Co to wszystko oznaczalo dla nas??? ze bylismy przeszczesliwi, ze domek jest wreszcie bezpieczny!Ze w razie "W" bedzie wylo, az zlodziejowi uszy posinieja Narazie, poki nic nie ma w domu, bedzie tylko wylo. W przyszlosci system bedzie zintegrowany z monitoringiem, musimy tylko wybrac firme.
No ale nie ma tak latwo!
Przygoda, przygoda, przygoda! :))) Jaka by nie byla pogoda, zawsze czeka nas przygoda!
No bo czymze by bylo zycie bez przygod i niespodzianek?
Czymze by byla budowa bez jakis opoznien lub awarii?
Pierwszej nocy po instalacji systemu spimy sobie smacznie w campingu a tu nagle o 4:30 nad ranem jak nie zacznie wyc!!!!!! ijo ijo ijo !!!! postawilo nas wszystkich na rowne nogi!!! Telefony sie rozdzwonily, smsy przychodzily jak w jakims teleaudio! I najlepsze jest to, ze nie chcialo przestac wyc. Polecielismy z Jackiem, probowalismy rozbroic system a tu nic. Klapa. Zaden manipulator nie reagowal. Wiec zakrylismy wewnetrzna syrene wszystkim co sie dalo (bluzami, swetrami, nawet welna!) aby przytlumic ten halas. Troche pomoglo, ale nie za wiele. I modlilismy sie aby zewnetrza syrena przestala… I przestawala. Na 10 min a potem znow swoje.
Pomyslelismy sobie " no to juz mamy u sasiadow przesrane". Na szczescie, nie wiem jakim cudem, zewnetrza syrena zamilkla na dobre okolo 9 rano. Ale wewnetrzna dawala nadal czadu. I tak do 16 lub 17. Najgorsze jest to, ze w tym dniu konczyli swoja prace jeszcze kominkarze- jakze sie nameczyli przebywajac w domu, w ktorym przez 8h slyszeli w kolko "IJO IJO IJO!". Na koniec dnia nawet sie z tego smiali, ale co im sie w nocy snilo wole nie wiedziec
Do Pana kominkowego dzwonilismy juz o 6:30. Obudzilismy go i kazalismy mu jak najszybciej przyjechac. Jak widac dal rade dopiero o 16. Sprawdzil wszystko raz jeszcze, kazdy manipulator, kazde podlaczenie. I stwierdzil, ze ktorys z obwodow musi miec jakis felerny kabel… I teraz badz tu madry- ktory? wszystkie kable sa pod tynkiem… Pan podejrzewa, ze ktorys kabelek ma za duzy scisk pod tynkiem, zostal byc moze za mocno docisniety przez co nie ma odpowiedniego przeplywu. A alarm odbiera cos takiego jako sabotaz i unieruchamia wszystko tak, ze nie idzie nawet wylaczyc alarmu z manipulatora.
No i teraz Panowie maja za zadanie odnalezc przyczyne i ja wyeliminowac. Oh, boj, ciekawa jestem jak sprytnie sobie z tym poradza…