no i sie zaczela....
.... wykonczeniowka. Czyli wykanczanie domu i naszych nerwow. Teraz dopiero dotarlo do mnie, ze bedziemy musieli przyjezdzac do Polski czesciej niz to mozliwe... Ehg, ciekawe co na to szefowie i nasze zdrowko .
Wrocilismy z Polskiego Weekendu cali i zdrowi. I szczesliwi.
To, co sobie zaplanowalismy, zostalo wykonane w 100%.
A w planie na weekend bylo sporo....
1) Jacek z tata dokonczyli na poddaszu kladzenie pierwszej warstwy welny. WYKONANE.
2) Pan Koparkowy przyjechal i rozplantowal ziemie i piach, ktory wczesniej nawiozl. Ale zalamuje nas fakt, ze to niestety nie wystarczylo. Trzeba bedzie dowiezc jeszcze kilka wywrotek, ale z tym sie na razie wstrzymamy, bo podobno przy wykopie szamba (tudziezoczyszczalni) nazbiera sie kilka ladnych wywrotek. WYKONANE.
3) Przyjechali Panowie Kominkowi i dokonczyli swoja robote (byly 2 male kosmetyczne poprawki, m.in. musieli pomalowac 2 rury od dgp, ktore sa w zabudowie kominka i ktorych teoretycznie nie widac. Niestety u nas "wisza" w obudowie na wysokosci kratki wydmuchowej, poniewaz na tej wysokosci zaczyna sie wyjscie do komina w scianie, i w zwiazku z tym, ze rury byly srebrne to byly widoczne przez kratke z salonu. Przeszkadzalo nam to, wiec Panowie przyjechali w sobote ze specjalna farba i pomalowali na czarno. Teraz nie widac kompletnie nic . WYKONANE
4) W czasie, gdy wszystkie te rzeczy dzialy sie na budowie my kobitki, czyli mama i ja, pojechalysmy w druga niz Zielona Gora strone, czyli do Gorzowa Wielkopolskiego do Castorameczki. Przy okazji odkrylam, ze kilometrowo wychodzi na to samo, ale jedzie sie lepiej. 1h drogi i bylysmy na miejscu.
Zakupione:
- caly zestaw prysznicowy podtynkowy do dolnej lazienki (deszczownia, sluchawka, przelacznik i inne pierdoly potrzebne do podlaczenia)
- nowe roslinki
- drabina na poddasze, czyli wylaz strychowy. Oj z tym mialysmy nie lada problem, bo to ciezkie jak cholera i musialysmy prosic Panow Castoramianowych o pomoc. Ledwo sie zmiescilo do naszej Mazduni, ale jakos dalysmy rade (wiem, wiem, mamy kupic tira ).
4) Rozladowalismy parapety, ktore rodzice przywiezli z Wroclawia. W tym miejscu WIELKIE PODZIEKOWANIA dla mojej ukochanej przyjaciolki Kaji, ktora z miesiac bierze slub (bede swiadkowa, jupi!!!) i ktora zalatwila nam je po super cenie!!! Kajus, jak czytasz to wielki CMOK!!!! . Za 7 parapetow z konglomeratu Botticino, 3 cm, zaplacilismy 600 zl... Wyszlo ok 4,5 metra
5) Mielismy spotkanie z Panem Ogolno-Wykanczajacym, ale specjalizujacym sie w kladzeniu plytek. Przyjechal, poogladal, pomierzyl i dal nam wycene... DOBRA CENA! Zaczyna od poniedzialku i zajmie sie lazienka, salonem, sufitami i innymi rzeczami, ale to w osobnym wpisie.
6) Zamowilismy z mama plytki do lazienki i doszlifowalysmy wizualizacje. Plytki przyjada w czwartek/piatek w tym tyg.
Niestety zdjecia mam w moim phonie, Jacek zabral mi wlasnie do pracy kabel i nie moge ich wgrac, zatem zdjecia jutro!!!
Ale mowie wam: OJ DZIALO SIE!!! zaczyna sie wykonczeniowka!!!! za 3 tygodnie dom bedzie wygladal juz zupelnie inaczej :)))) JUPIIIIIII