Schodami do nieba :) ...
... juz mozemy wchodzic :) 4 dzien montazu zakonczyl sie sukcesem i Panom udalo sie w koncu pokonac wszelkie utrudnienia.
Nie bede sie wywodzic, kazdy ma oczy i sam moze ocenic. Nam sie bardzo podobaja. Kolor na zdjeciu, jak zwykle, troszke przeklamany :)
Pamietacie moje schody, w ktorych sie zakochalam od pierwszego wejrzenia??? na takie sie uparlam i Panowie robili wedlug zdjecia. Wiadomo, ze dom domowi nie rowny i nigdy nie uda sie odzwierciedlic czegos w 100% , ale czy sa podobne choc troszke, he ?
Zdjecie schodow z netu, wedlug ktorego byly robione nasze schody:
Nasze schody:
A ponizej w przyblizeniu ramki, schodowa i scienna, ktorej ostatnio jeszcze brakowalo:) :
Teraz idziemy do gory, po drodze mijajac, obudowe (tudziez opaske) oslaniajaca strop. I tutaj dedykuje te zdjecia przede wszystkim Romanosce naszej kochanej, ktora mnie o nie prosila :) (namysliliscie juz sie?). A Romce moge napisac tylko tyle, ze ubolewam nad tym, ze wam tego rozwiazania nie podpowiedzieli (w koncu mogliby wiecej zarobic, nie? hiihi), bo nam wlasciciel firmy zaproponowal je prawie na poczatku... Nie uwierzylam mu od razu gdy mowil, ze strop bedzie pekac, ale to sie potwierdzilo, chocby w Twoim przypadku. Uwaga, opaska :
I tym samym dotarlismy na gore, ktora z barierkami prezentuje sie nastepujaco: